W ramach projektów zaliczeniowych na EPI, musiałam w tym roku zrobić nie tylko kilka stron internetowych, ale także etiudę filmową. Niestety przez całe wakacje nie udało mi się wymyślić żadnego ciekawego scenariusza filmowego. Dlatego też w ostatecznym akcie desperacji postanowiłam zekranizować swoją pustkę w głowie.
A ponieważ nie lubię szufladkować swoich prac, oto, jak mi ta etiuda wyszła.
Ela jak zawsze dała popis zdolności aktorskich. Co prawda mój nudny głos może nieco psuć odbiór - siostra mówi, że ona przeczytałaby wymagany tekst lepiej, i pewnie ma rację. Ale chciałam być w tej etiudzie kimś więcej, niż tylko osobą trzymającą kamerę.
Dużo lepiej wyszła natomiast ścieżka dźwiękowa. Aż sama jestem zaskoczona, bo bałam się, że będzie to coś bardziej nieprzyjemnego dla ucha.
A co do reszty, to hej! - jak na film, do którego pisanie scenariusza trwało godzinę, kręcenie zdjęć jedno popołudnie, wieczór i poranek, a postprodukcja niecałe dwanaście godzin - jest to chyba dość dobra etiuda.
To jak myślicie - powinnam teraz wyruszyć na podbój festiwali filmowych oraz Hollywood? :)