Ghost jest nowym skryptem/platformą blogową. Powstał, bo ktoś stwierdził, że Wordpress rozwinął się w potężny system zarządzania treścią i należy stworzyć coś, czym ten był pierwotnie - czyli proste narzędzie do blogowania i niczego więcej.
Od kiedy tylko przeczytałam informację o pracach nad tym projektem, bardzo mocno trzymałam za niego kciuki. I kiedy tylko skrypt Ghosta został udostępniony - postanowiłam go przetestować. Moje pierwsze odczucia są niestety mieszane, bo z jednej strony Ghost posiada wiele elementów, które zachwycają, ale z drugiej - ma też masę rzeczy, które sprawiają, że nie jest to narzędzie, które chciałabym używać lub polecałabym innym.
Zacznijmy od instalacji. Próbowaliście kiedyś uruchomić Wordpressa na własnym komputerze? Ja tak i to jeszcze zanim zaczęłam studiować na EPI. Uwierzcie mi - to nie było proste. Z Ghostem jest zupełnie inaczej. Co prawda trzeba wpisać kilka poleceń do konsoli - co prawdopodobnie osoby nie znające się na komputerach może przerazić i odstraszyć. Ale proces całej instalacji został w prosty sposób opisany na stronie Ghosta. Wydaje mi się więc, że nawet największy komputerowy laik poradziłby sobie z tym bez większych problemów.
Niestety nie wiem, czy - paradoksalnie - tak samo łatwo byłoby z instalacją na serwerze internetowym (ale nie jestem całkiem pewna, bo tego nie próbowałam). Problemem może bowiem być skrypt node.js, którego Ghost potrzebuje do działania, a który - z tego co czytałam - nie jest obsługiwany przez wszystkie serwery www. Ale, jak już napisałam - to tylko moje gdybanie, którego nie udało mi się sprawdzić.
Dyskusyjna może być też kwestia tego, jak Ghost przechowuje dane. A robi to nie w MySQL-u, ale w pliku. I tutaj znów: jeszcze kilka lat temu, gdy nie znałam MySQL-a i bałam się z niego korzystać, wybrałabym właśnie takie rozwiązanie, opierające się na plikach. Teraz jednak myślę nieco inaczej i dziwię się, że Ghost z MySQL-a nie korzysta.
Odstawmy jednak na bok sprawy techniczne i przejdźmy do najważniejszej kwestii, czyli tego, jak się w Ghoście bloguje.
Skrypt jest jeszcze w bardzo wczesnej wersji roboczej, więc tu i tam pojawiają się komunikaty, że pewne opcje póki co nie działają, ale będą dostępne w przyszłości. Ghost nie do końca radzi sobie także z obsługą polskich znaków. Blog testowałam w FireFoxie oraz Chrome. Ten drugi miał problem z ładnym wyświetlaniem literek z ogonkami (czyli pokazywał je, ale pisane inną czcionką, niż reszta napisów). Rozumiem, że jest to wina bardziej przeglądarki, niż Ghosta, niemniej jednak mam nadzieję, że w przyszłości zostanie to poprawione.
Miałam także problem z wpisywaniem literki „ć”, bo jak się okazało do Alt+C domyślnie przypisany został skrót klawiaturowy wywołujący inną opcję.
Dwie najciekawsze cechy Ghosta pokazuje TO WIDEO. Czyli po pierwsze na bieżąco widzimy, jak będzie wyglądał nasz wpis. I to jest naprawdę fantastyczne rozwiązanie. Nie wiem, jak mechanizm podglądu sprawuje się w Wordpressie, ale na Bloggerze jest to jedna z bardziej irytujących rzeczy - otwiera się na nowej karcie przeglądarki i trzeba go odświeżać po wprowadzeniu każdej zmiany.
Warto też wspomnieć, że choć pan na filmiku formatował tekst w systemie Markdown, to Ghost „rozumie” także HTML-a i CSS-a (i co więcej, kodować można na zmianę w Markdown i HTML z CSS-em).
Przy czym mam do tego pomysłu jedno zastrzeżenie - mianowicie wydaje mi się, że ci mniej zaznajomieni z kodowaniem blogerzy (dla których przecież przede wszystkim tworzony jest Ghost), woleliby raczej korzystać z edytora Rich-Text, czyli czegoś, co pozwalałoby modyfikować tekst przy pomocy przycisków podobnych, jak w Wordzie.
Drugą zaletą Ghosta jest sposób wprowadzania obrazków - podczas pisania zaznaczamy, gdzie ilustracja ma się pojawić, na podglądzie zostaje tam wstawione wolne miejsce, a samą grafikę, metodą przeciągnij i upuść możemy dodać później.
Przy czym, niestety podobnie, jak w przypadku formatowania tekstu - coś, co pozornie wygląda na łatwe i proste rozwiązanie, dla „niekodujących” blogerów, może okazać się zgoła inne. Bo co, jeśli ktoś będzie chciał umieścić we wpisie obrazek znajdujący się nie na środku, ale na przykład na lewo, od tekstu? W Bloggerze grafikę wstawiamy przy pomocy okienka z całą masą opcji, w których można zdefiniować między innymi wielkość i położenie ilustracji. W Ghoście, póki co jedynym, co może zmienić parametry obrazka jest odręczne wpisanie kodu CSS. A to już nie każdy bloger potrafi.
Prostota i co za tym idzie: brak rozbudowanych opcji, może być problemem nie tylko przy pisaniu nowych postów. Bardzo rozczarował mnie panel administracyjny, w którym tak naprawdę jedyne, co możemy zmienić, to tytuł i opis bloga. I znów odnosząc się do Bloggera (bo Wordpressa za bardzo nie znam) - kilka zakładek z których każda konfiguruje coś innego też nie jest dobrym rozwiązaniem (często zdarzało mi się, że chcąc coś zmienić, musiałam przeszukać cały panel administracyjny, bo nie wiedziałam, gdzie schowana jest dana opcja). Ale jednocześnie, osoby nie znające się na kodowaniu, mogą w tym właśnie panelu, metodą zaznaczania, odznaczania oraz zmieniania pewnych ustawień, znacząco zmodyfikować wygląd swojego bloga. Ghost natomiast (póki co?) takich możliwości nie daje.
Pierwsze wideo promocyjne Ghosta zachwyciło mnie tak bardzo, że planowałam przenieść na tą platformę swoje blogi, tak szybko jak to tylko byłoby możliwe. Teraz jednak widzę, że coś takiego chyba jednak nie nastąpi.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to, co przetestowałam było jedynie bardzo wczesną, mocno roboczą wersją. I cały projekt może się jeszcze mocno zmienić, rozbudować o nowe opcje.
Obawiam się jednak, że ja i twórcy Ghosta mamy nieco inną definicję zwrotu „proste blogowanie”. A co za tym idzie, pewne rzeczy, które moim zdaniem nie powinny być uproszczone, w Ghoście właśnie takie są i prawdopodobnie to się już nie zmieni.
Dobrze, że ktoś zauważył potrzebę stworzenia nowego sposobu blogowania. I że gigantom takim jak Wordpress czy Blogger, wyrosła konkurencja. Obawiam się jednak, ze ten Dawid nie pokona Goliata. Bo Ghosta być może pokochają ci, którzy pewne rzeczy będą potrafili „dokodować” sobie sami. Natomiast cała reszta pozostanie prawdopodobnie przy tym, z czego już korzysta i co zna. Bo choć tam panele administracyjne wyglądają mniej efektownie i są bardziej skomplikowane, to jednak dają też więcej możliwości, z których trudno będzie zrezygnować. Wszak przejście do Ghosta może przypominać przesiadkę z Harley'a na rowerek trójkołowy - niby pojazd mniej hałaśliwy, tańszy w eksploatacji i bardziej wygodny (bo nie trzeba się martwić o utrzymanie równowagi), ale jednak nie zajedziemy na nim tak daleko, jak na motorze.
Oczywiście mogę się mylić. I może Ghost zmieni sposób pisania blogów tak bardzo, że wygryzie Wordpressa i stanie się numerem jeden w internecie? Czego gorąco mu życzę, choć w obecnej chwili nie wierzę, że osiągnie taki sukces. Ale z drugiej strony - kiedyś podobnie myślałam, że nikt nie będzie chciał przesiąść się z Firefoxa na Chrome (bo przeglądarka od Google była prostsza i przez to dawała mniej możliwości personalizacji). Może więc z Ghostem będzie podobnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz