i inne głupoty

sobota, 4 października 2014

Remont i przeprowadzka

Tegoroczne wakacje minęły mi na tworzeniu bloga. „Ale jak to?” - zapytacie i być może nerwowo zerkniecie na poprzednie notki, myśląc że jakieś wpisy was ominęły. Jednak nie - na blogu od dłuższego czasu panuje nieurodzaj (na DFS także). O co więc chodzi? I co blog ma wspólnego z remontem oraz przeprowadzką? Zwłaszcza, że jedno w pewnym sensie wyklucza drugie - wszak w trakcie remontu lub przeprowadzki dostęp do komputera zazwyczaj jest utrudniony, więc i wpisy na blogu trudno tworzyć.


Ok, już wszystko wyjaśniam. Wakacje minęły mi na remoncie strony internetowej. Powodów tego remontu było kilka, wszystkie opisuję niżej. A dziś nastąpił końcowy etap mojej pracy, czyli wdrożenie wszystkich zmian. I w związku z tym to jest ostatni wpis w tym miejscu. Blog przeprowadza się na nowy adres. Uwaga, oto on:


http://joannaholy.pl/dyrdymaly
(hurra, w końcu dyrdymaly będą pisane przez jedno "l"!)

natomiast Dyrdymały Filmowo-Serialowe od dziś możecie czytać tutaj: http://joannaholy.pl/dyrdymaly-fs
(jeszcze nie ma żadnego wpisu, ale wkrótce jakiś na pewno się pojawi ;)

No, to teraz, jak już znacie wszystkie adresy, możecie kliknąć w linki i na Dyrdymałach przeczytać, jakie jeszcze zmiany nastąpiły (lub też: dopiero nastąpią). Albo też zostać tutaj i poczytać o powodach mojej przeprowadzki.


Powód pierwszy: nie ufam Googlowi

Czy ktoś z was korzystał kiedyś z googlowego czytnika RSS? Może nie, ale wiele innych osób (w tym ja) - korzystało. Czytnik ten był chyba najpopularniejszym tego typu narzędziem w internecie. A co zrobił Google? Pewnego dnia (czego nikt się nie spodziewał), stwierdził: czytnik zostanie za kilka miesięcy zamknięty. Później w necie pojawiła się plotka, że Google pozbył się czytnika RSS nie z powodu tego, że ten nie przynosił mu korzyści, ale po prostu w całym Google nie znalazł się nikt, kto chciałby przejąć nad czytnikiem pieczę - dbać o jego funkcjonowanie i rozwój.

Ale co ma piernik do wiatraka, czyli czytnik RSS do bloga (poza tym, że czytniki RSS służą do informowania o nowych wpisach na blogach). Ano tyle, że Blogger też należy do Google'a. I podobnie jak wcześniej czytnik RSS - platforma nie wydaje się być jakoś specjalnie rozwijana. Oczywiście nie wieszczę tutaj, że za jakiś czas Google ubije także Bloggera. Wolę jednak dmuchać na zimne.

A gdyby kiedyś Blogger jednak został zamknięty: pamiętajcie, że byłam jedną z osób, która to przepowiadała!


Powód drugi: dorosłam do WordPressa

Kiedy przenosiłam bloga po raz pierwszy, miałam do wyboru Bloggera i WordPressa. Wtedy zdecydowałam się na to pierwsze rozwiązanie, bo WordPress po prostu mnie przerażał. Te wszystkie bazy danych, wtyczki, masa katalogów z plikami php. I nie chodziło nawet o to, że bałam się, że sobie nie poradzę. Ale że będę chciała coś zmienić, nie wyjdzie mi i wszystko nieodwracalnie się popsuje. Natomiast Blogger, z racji tego, że nie można „grzebać mu w bebechach”, nie pozwalał na eksperymenty tak ciekawskiej osobie, jak ja. I dlatego go wcześniej wybrałam.

Jednakże z racji tego, że na EPI nauczyłam się tego i owego, teraz już wiem (plus-minus) jak WordPress działa, postanowiłam z tej wiedzy w końcu skorzystać.


I pozostałe powody

Z remontem strony jest trochę tak, jak z remontem pokoju. Ściany są puste, trzeba wszystko na nowo udekorować, część rzeczy lepiej uporządkować. To pobudza myślenie kreatywne. A z racji tego, że ostatnio było u mnie z weną krucho - stwierdziłam, że odświeżenie bloga być może w jakiś sposób zmobilizuje mnie do pisania nowych wpisów.

Inna sprawa, że marzy mi się praca webdevelopera. A że moje portfolio prawie wcale nie istnieje - postanowiłam zrobić coś, czym mogłabym się w przyszłości pochwalić.

I wreszcie na sam koniec: nie chcę zabrzmieć jak krakowski centuś, ale mam wykupiony hosting, na którym do tej pory znajdowała się jedynie moja strona autorska. Obciążenie serwera było więc niewielkie i było mi trochę szkoda, że nie wykorzystywałam go w większym zakresie. Teraz, mam nadzieję, to się zmieni.


Ok, to wszystko. Już wiecie, czemu uciekam z Bloggera i znacie nowy adres, pod którym zamieszkają Dyrdymały. Do końca przyszłego tygodnia możecie jeszcze pisać tutaj komentarze, gdybyście chcieli. Potem blog zostanie zapieczętowany (choć oczywiście nie wykasuję go z sieci), żeby w komentarzach nie szaleli spamerzy.

Dość więc dyrdymalenia w tym miejscu. Pora zgasić światło, postawić kropkę nad i, i napisać ostatnie zdanie. Dziękuję wam za to, że mnie czytacie i mam nadzieję, że pod nowy adres będziecie zaglądać równie chętnie, jak tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...