i inne głupoty

niedziela, 1 lipca 2012

Szafa Gra: Żywiołak

Muzyka folkowa. Celtycka, tybetańska, indiańska i tak dalej. Niestety my, Polacy kiepsko wypadamy na tym polu. Owszem, jest to po części spowodowane tym, że nie istnieje coś takiego jak stricte polska myzyka folkowa. Bo każdy region naszego kraju posiada swoją własną, niepowtarzalną kulturę. Ale niestety, ta regionalna muzyka nie jest czymś - kolokwialnie mówiąc - fajnym.


Jak to?! - oburzycie się. Przecież istnieją wykonawcy, dzięki którym my, Polacy potrafimy w czerwonych niczym wino koralach, pójść boso przez ściernisko, na którym kiedyś będzie San Francisco. A to wszystko w rytmie Koko Euro Spoko.

Niby tak, ale to wszystko, to muzyka jarmarczna. Miło się jej słucha, a jeszcze milej jest w jej rytmie poskakać na letnim festynie (i uwierzcie mi - sama też tak nieraz skakałam). Ale to wszystko. Muzyka ta wpada nam do głowy jednym uchem i zaraz wypada drugim. Nie porusza po drodze ani jednej klepki w mózgu, ani tym bardziej serca bądź duszy. A właśnie coś takiego potrafi wspomniana przeze mnie na wstępie muzyka folkowa z innych zakątków świata.


Już miałam stwierdzić, że w polskiej muzyce folkowej nie ma niczego fajnego. Już chciałam włączyć Highway to Hell AC/DC i z piskiem opon uciec z tej muzyczno-regionalnej, ubogiej krainy. Gdy nagle porwał mnie Żywiołak straszliwy i zaniósł gdzieś daleko od nudnej, głównej drogi. Przez bezdroża poprowadził mnie do prastarych borów, polan oświetlonych blaskiem ognisk oraz mokradeł nad którymi unosiła się tajemnicza mgła. A potem zatańczył i zaśpiewał, a ja stwierdziłam, że istnieje jednak polska muzyka folkowa, w której można naprawdę się zasłuchać.



Podobnie, jak w przypadku Golców, Zakopowera oraz innych, im podobnych, Żywiołak prezentuje tradycyjną muzykę ludową w nowej, odświeżonej, dynamicznej i bardziej przystępnej formie. Jednocześnie jednak zachowuje w tych utworach to, o czym zapomnieli inni wykonawcy. Pewnego rodzaju tajemniczość, magię, a nawet sakralność.



Gdy słucham Wił, jestem sobie w stanie wyobrazić prastary pogański obrządek obchodzony w trakcie Nocy Kupały. Czarownice deklarujące zaklęcia i zamroczony miodem oraz magią tłum tańczący wokół ognisk.

Jest w tej muzyce coś niepokojącego i fascynującego zarazem. Boję się, że jeśli wsłucham się w nią odrobinę bardziej, sama wpadnę w trans i dołączę do tańczących, których widzę oczami wyobraźni. Jednocześnie jednak odczuwam tęsknotę za prastarymi dziejami. Coś, co sprawia, że naprawdę chciałabym wziąć udział w tym pogańskim obrządku.



Jednak muzycy z Żywiołaka tworzą też inne, łatwiejsze do przyswojenia utwory. Przykładem niech będzie tutaj piosenka o paleniu trawy. Prosto i żartobliwie, ale w sposób naprawdę dający do myślenia:



Wiem, że letnie przesilenie mamy już za sobą. Ale noce wciąż są krótkie, a sezon palenia ognisk trwa. Gdybyście więc potrzebowali do takich imprez fajnego podkładu muzycznego, spróbujcie Żywiołaka. Może akurat wpasuje się w wakacyjny klimat?


A na koniec playlista z albumem Nowa Ex-Tradycja:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...