i inne głupoty

piątek, 6 stycznia 2012

Rowerowo: Jazda na rowerze - wyobrażenia a rzeczywistość

"Powiedz mi, na jakim rowerze jeździsz, a powiem ci, kim jesteś."

No dobrze, nikt tak nie mówi. Ale prawdą jest, że gdy usłyszymy nazwę pewnego typu roweru, w naszej głowie natychmiast pojawi się wyobrażenie osoby, która takim bicyklem mogłaby jeździć.


I tak na hasło "rower szosowy" lub też "kolarka" przed oczami staje nam obraz człowieczka odzianego w obcisły, lajkrowy strój. Głowa takiego jegomościa chroniona jest kaskiem o aerodynamicznym kształcie, oczy skrywają się z kolei za okularami-lustrzankami. Jedynym elementem twarzy takiego rowerzysty, jaki możemy dostrzec są zaciśnięte usta mówiące "pędzę tą drogą szybciej, niż ty kiedykolwiek odważyłbyś się jechać nią samochodem".

Właściciel górskiego roweru zjazdowego będzie z kolei ubłocony od stóp po czubek głowy. Taki ktoś prawdopodobnie będzie skrywał swoje oblicze za specjalnym hełmem. A jeśli nie i jeśli uda się nam wyobrazić jego twarz - prawdopodobnie będzie widniało na niej skupienie z jednoczesnym przerażeniem. Będzie to taki wyraz twarzy, który jednoznacznie odzwierciedla myśli człowieka zjeżdżającego szybko po stromym wyboistym zboczu - "O cholera, byleby tylko się nie wypieprzyć!"

A jak ma się sprawa z rowerem holenderskim? Moim zdaniem osoba jeżdżąca holenderką powinna prezentować się mniej więcej tak:



Ładnie, stylowo i elegancko. Też bym chciała tak wyglądać, gdy przemierzam Kraków na swojej holenderce. Problem w tym, że jest to niemożliwe. Dlaczego? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, przeanalizuję krok po kroku wygląd rowerzystki zamieszczonej na powyższym obrazku.


Kapelusz - odleciałby przy większej prędkości lub podmuchu wiatru. Oczywiście w lecie, na upartego możnaby go było jakoś przytwierdzić do głowy. Ale w zimie, gdy w grę wchodzą niskie temperatury - jeżdżenie na rowerze bez porządnej czapki groziłoby odmrożeniem uszu.

Włosy - podczas jazdy pod wiatr oczywiście mogą być rozpuszczone. Ale co się stanie, gdy nagle zawieje z innej strony? W tym wypadku co prawda dużą rolę odgrywa przyzwyczajenie. Bo znam osoby, którym rozpuszczone włosy nie przeszkadzają i wręcz machinalnie odgarniają je co chwila z twarzy oraz wyciągają z ust i oczu. Osobiście wolę jednak jeździć na rowerze w spiętych włosach. A w zimie - schować je dodatkowo pod czapką.

Golf - nie jest złym rozwiązaniem. Jednak przed wiatrem i chłodem dużo lepiej chroni arafatka lub szalik. Jedno i drugie najlepiej naciągnięte aż na nos.

Płaszcz - po pierwsze mógłby zaplątać się w tylne koło. A po drugie - uwierzcie mi - choćby człowiek nie wiem, jak bardzo się starał, niemal na pewno wybrudzi się podczas jazdy na rowerze. A im bardziej nasz strój będzie nowy, elegancki, ładny i porządny, tym bardziej wzrastać będzie prawdopodobieństwo, że usyfi się podczas jazdy. Niestety.

Rękawiczki - tych akurat nie ma na obrazku, ale też warto o nich wspomnieć, bo przy niskich temperaturach są równie niezbędne, jak ciepła czapka. Problem polega jednak na tym, że ładne i modne rękawiczki zazwyczaj nie chronią przed zimnem. A poza tym - podobnie, jak w przypadku płaszcza - bardzo łatwo się brudzą.

Spódnica - tu znowu w grę wchodzi kwestia przyzwyczajenia. Osobiście jednak - wolę nie. Próbowałam kilka razy jeździć w takim stroju i nie czułam się najlepiej... Nie wspominając już o tym, że kilka kiecek się wybrudziło.

Kozaki - jeśli miałyby porządną podeszwę, która trzymałaby się pedałów, to nie ma sprawy. Ale w przeciwnym wypadku jazda byłaby znacznie utrudniona. I to podwójnie, gdyby buty miały obcasy.


Wierzcie mi lub nie, ale jadąc na rowerze naprawdę chciałabym wyglądać jak dziewczyna z tego obrazka. Niestety zamiast tego jeżdżę przez miasto w grubej czapce, rękawiczkach i szaliku, który zasłania mi pół twarzy. Do tego ciepła kurtka - obowiązkowo czarna, bo na tym kolorze trudniej dostrzec ślady smaru, błota i innego dziadostwa, którym można się ubrudzić podczas jazdy na rowerze. A na kurtce obowiązkowa odblaskowa kamizelka - na której niestety widać już brud. I jeszcze spodnie - ciemne, bo jasne po jednej jeździe byłyby prawdopodobnie do wyrzucenia.


Życie niestety nie wygląda tak, jak na obrazku. Ale czy to źle? Nie wiem. Jednak gdy jadąc ulicą mijam innych rowerzystów ubranych podobnie jak ja dochodzę do wniosku, że nie ma co rozpaczać, bo w końcu każdy, kto na co dzień używa dwukółki wie, iż najbardziej liczy się to, by dojechać do celu bezpiecznie i wygodnie. A sam wygląd ma drugo, a nawet trzeciorzędne znaczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...