i inne głupoty

poniedziałek, 19 marca 2012

Okiem Niepoczytalnego Bibliotekarza Cyfrowego:
Straszny "Srebrny Lis" i Estreicher, jeszcze straszliwszy

Pracuję w bibliotece, a na moim identyfikatorze pracowniczym widnieje informacja "młodszy bibliotekarz". Mimo to nie uważam się za bibliotekarkę. Dlaczego? Bo w swojej pracy książek w "fizycznej postaci" wcale nie tykam. Ani razu nie przyszło mi też użerać się z czytelnikami. Z tego też powodu uważam, iż nazywanie się bibliotekarką, byłoby dość dużym nieporozumieniem. Co więc robię w bibliotece? Digitalizuję książki. Jestem bibliotekarzem cyfrowym.

Ale choć pracę mam inną, niż standardowy bibliotekarz, to śmieszą mnie żarty bibliotekarskie. Bo wbrew temu, co mówią stereotypy - bibliotekarze to bardzo wyluzowani ludzie, posiadający niezwykle duże, choć nieco specyficzne, poczucie humoru.


Usłyszałam kiedyś, że tylko informatyków śmieszą dowcipy informatyczne. Z bibliotekarzami i żartami bibliotekarskimi jest chyba podobnie. Przy czym pisząc "bibliotekarz" mam tutaj na myśli prawdziwych specjalistów, ludzi, którzy skończyli jakikolwiek dłuższy kurs lub studium Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa, dzięki którym poznali specyfikę tego zawodu od strony bardziej akademickiej. Innymi słowy - "bibliotekarzem" nie będzie ktoś taki, jak pani Hania, która dostała pracę w bibliotece osiedlowej po znajomości (albo dlatego, bo nikt inny nie chciał podjąć się takiej roboty). Bo taka pani Hania prawie na pewno nie wie czym jest "Srebrny Lis" i kim był Estreicher.

Zdaję sobie sprawę, że wy, drodzy czytelnicy - także nie macie pojęcia o czym piszę, dlatego też już wam to pokrótce wyjaśnię.


Srebrny Lis jest dla typowego bibliotekarza mniej więcej tym samym, czym Koran dla chrześcijanina. To znaczy - bibliotekarz zna tytuł tej książki i słyszał o tym, że gdzieś istnieją inni bibliotekarze, którzy traktują Srebrnego Lisa jako dzieło objawione i księgę świętą, sam jednak ma na ten temat inne zdanie i nigdy Srebrnego Lisa nawet nie przeczytał.

A bardziej na serio - Srebrny Lis, to "pieszczotliwa" nazwa Słownika encyklopedycznego informacji, języków i systemów informacyjno-wyszukiwawczych. Dzieło to kurzy się na półce w każdej szanującej się bibliotece.


Estreicherów z kolei było trzech: Karol, Stanisław i Karol junior. Ten najstarszy pod koniec XIX wieku wpadł na pomysł stworzenia bibliografii, która opisywałaby wszystkie książki, jakie zostały wydane w Polsce od najdawniejszych czasów począwszy, aż do współczesności. Pracę Karola Estreichera kontynuował potem jego syn - Stanisław, a następnie wnuk - Karol jr. I choć wszyscy bibliotekarze bardzo szanują to, co zrobili Estreicherowie (dzięki nim wiemy o istnieniu wielu polskich dzieł piśmienniczych, które nie przetrwały do naszych czasów), to już do samej bibliografii (zwanej potocznie po prostu Estreicherem) nie odnoszą się z żadną nabożnością. Jest to prawdopodobnie spowodowane tym, iż zasięg oraz zakres poszczególnych tomów bibliografii jest cholernie trudny do zapamiętania, ale nauczyć się go trzeba, gdyż jest to jedna z podstawowych rzeczy, z jakimi na kolokwiach i egzaminach muszą się zmierzyć studenci pierwszego roku INiB-u.

Tak na marginesie - z nazwiskiem Estreicher mogły zetknąć się także osoby zainteresowane historią sztuki. Jest to spowodowane tym, iż Karol Estreicher junior, był także historykiem sztuki i wydał kilka książek na ten właśnie temat.


A czemu w ogóle wam o tym wszystkim piszę? Dlatego, bo dzięki tej wiedzy, będzie wam łatwiej zrozumieć żart zawarty w tym komiksie:


Jako ciekawostkę napiszę, że autorem komiksu jest ta sama osoba, która wymyśliła Człowieka Skurwiela. Koleś też studiuje na INiB-ie.


Jeśli was nie śmieszy powyższy obrazek, to spokojnie - nie oznacza to, że nie dorównujecie inteligencjom bibliotekarzom. Wręcz przeciwnie - jesteście całkiem normalni. Ja natomiast, razem z moimi kolegami i koleżankami z pracy - chichram się z tego komiksu już od jakiegoś czasu. Z resztą - w miejscu, w którym pracuję, bardzo często śmiejemy się i żartujemy z różnych rzeczy. Z tym, że gdyby ktoś z zewnątrz usłyszał, co poprawia nam humor, doszedłby do wniosku, iż jesteśmy bandą świrów. Albo prędzej - Niepoczytalnych Bibliotekarzy Cyfrowych.

2 komentarze:

  1. ;D też śmiejemy się z tego komiksu od dłuższego czasu na roku pozdrawiam z Katowickiego Instytutu INiBu, ogólnie fajny tekst, miło się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że wpis się spodobał. :)
    Pozdrawiam z Krakowa!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...