i inne głupoty

środa, 29 lutego 2012

Bazgroły: Fiat, jaki jest, każdy widzi

"Grafika wektorowa", "Corel Draw" - te dwa zwroty utożsamiałam z czasownikami takimi jak "nie lubię" i "nie potrzebuję" oraz przymiotnikami "brzydki", "niepraktyczny". Ostatnio jednak coś sprawiło, że się nawróciłam i spojrzałam na to wszystko z zupełnie innej perspektywy.


W swoim życiu kilka razy zetknęłam się z programem Corel Draw. Po raz pierwszy przedstawił mi go mój tata, gdy byłam jeszcze w podstawówce. Intencje miał dobre, ale sam niestety nie znał się na rzeczy. Rzucił więc hasło w stylu: "masz tu program do rysowania, ja nie mam pojęcia, jak on działa, ale może ty coś wykombinujesz". Ale nie wykombinowałam. Corel wydał ni się czymś zawiłym i niezrozumiałym. Wolałam windowsowego Painta (ale i jego nie ceniłam nigdy tak bardzo jak standardowej kartki papieru, ołówka i kredek).

Po raz drugi z Corelem starłam się w szkole plastycznej. Było więc bardziej oficjalnie i na pozór profesjonalnie. Nauczyciel pokazał jak tworzyć figury geometryczne, robić metamorfozy i inne bajery. Poznałam więc możliwości programu, ale nie widziałam dla niego praktycznego zastosowania w życiu codziennym. Skończyło się na tym, że znajomość Corela w szkole tak naprawdę przydała mi się tylko raz - zrobiłam w nim rysunek techniczny mojej pracy dyplomowej.

Trzecie podejście nastąpiło na studiach INiB. Powtórzyła się sytuacja ze szkoły - znów zobaczyłam jak tworzyć wymyślne formy geometryczne. Ale dużo ciekawsza wydawała mi się grafika rastrowa i to, co oferował Photoshop.

Poprzedni semestr na EPI znów upłynął mi pod znakiem Corela. Jednakże tym razem coś się zmieniło. Bo facet, który prowadził zajęcia naprawdę znał się na rzeczy i pokazał mi, że przy pomocy grafiki wektorowej także można tworzyć ciekawe obrazki.


Na mojej stronie WWW utworzyłam ostatnio dział z grafiką wektorową. Większość prac, które tam zamieściłam nie zwala zbytnio z nóg. Były one tworzone w ramach innych zajęć, w których eksperymentowaliśmy z kompozycją, barwami oraz innymi bardziej formalnymi rzeczami. Kwestie estetyczne nie miały więc większego znaczenia.

Praca z właściwych zajęć z grafiki wektorowej polegała na czymś innym. W trakcie semestru należało stworzyć tylko jeden obrazek, ale nie byle jaki. Wybrane zdjęcie w formacie JPEG trzeba było przerobić na formę wektorową. Ale, żeby nie było łatwo - nie można było skorzystać z funkcji Corela, która robi takie przekształcenie za nas. Całość trzeba było wykonać samemu, kształt, po kształcie.

Do takiej przeróbki wybrałam sobie zdjęcie Fiata 126p:




A wyszło mi z tego coś takiego:


(Ten sam obrazek w formacie SVG)

Roboty było przy tym naprawdę sporo, ale ostateczny efekt jest moim zdaniem dość niezły. A wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? To, że jak to ujął wykładowca prowadzący zajęcia - do tworzenia tego typu rzeczy tak naprawdę nie potrzeba wielkiego talentu artystycznego. Więc jak dla mnie - bomba.


Na Fiaciku nie kończę swojego przechwalania się. Mam bowiem taki zwyczaj, że po każdej sesji, w ramach nagrody kupuję sobie coś ekstra. A po ostatnim semestrze prezentem, jaki sobie sprawiłam stał się tablet graficzny. I w związku z tym...



Z tym, że obrazek z tabletu jest już stu procentowo rastrowy.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...