i inne głupoty

czwartek, 13 lutego 2014

Głupie Dyrdymalenie: Czajnik

Od dłuższego czasu starałam się kupić nowy czajnik. Ale ponieważ stary, choć popsuł mu się gwizdek, plastikowa rączka nadtopiła, a czerwona farba, którą był pokryty - zdrapała w kilku miejscach, wciąż spełniał swoją główną funkcję, jaką było gotowanie wody. Zwiedzałam więc sklepy w poszukiwaniu nowego czajnika, ale nigdzie nie mogłam znaleźć takiego, który by mi odpowiadał. Jeden miał dziwaczny kształt, inny niestabilnie wyglądającą rączkę, kolejny niepraktyczne otwieranie gwizdka, a jeszcze inny nie posiadał przykrywki u góry. A jeśli już trafił się taki, który całkiem mi pasował, posiadał cenę, która zdecydowanie mnie odstraszała. Ale ponieważ czas nie naglił, nie potrzebowałam nowego czajnika na już, mogłam sobie pozwolić na wybrzydzanie. Zwłaszcza, że jestem zdania, iż w przypadku kupowania rzeczy, które na wiele lat mogą stać się częścią twojego życia (a czajnik właśnie takim przedmiotem jest) - nie warto podejmować pochopnych decyzji.

Wczoraj wieczorem odwiedziłam osiedlowy supersam, zupełnie o czajniku nie myśląc (z resztą w tym sklepie nigdy wcześniej czajników nie sprzedawali). Ot, potrzebowałam masła. I wtedy zobaczyłam JEGO! Zupełnie taki, jakiego potrzebowałam. Niczym niepomalowana stal nierdzewna, odpowiedni kształt, dobrze leżąca w dłoni rączka, łatwo otwierany gwizdek, przykrywka, dzięki której bez trudu dałoby się nalać do środka wody. Nawet cena niska. Po prostu - ideał! Oczywiście, że kupiłam.

Problem w tym, że wszystkie czajniki posiadają jedną cechę, której przez zakupem sprawdzić nie możemy. Dźwięk gwizdka.


W moim życiu było już kilka czajników i każdy brzmiał inaczej. Niektóre irytująco, niemalże jakby wrzeszczały „WRZĄTEK, KU®#AAAAA”. Inne mruczały przyjemnym, głębokim głosem „hej piękna, zagotowałem wodę, specjalnie dla ciebie” - aż żal było zakręcać gaz i przerywać ten dźwięk. Jednakże jeszcze nigdy nie słyszałam takiego gwizdka jak ten, który zainstalowano w moim nowo kupionym czajniku.


Czy istnieją jacyś specjalnie wyszkoleni muzycy-inżynierowie do spraw gwizdków od czajników? Ludzie, którzy projektują gwizdki na różnorakie sposoby; eksperymentują, kombinują - wszystko po to, by gotowaniu wody towarzyszył dokładnie taki dźwięk, jaki sobie wcześniej zaplanowali (lub, jakiego pragnął producent czajników). Tudzież, ostatecznie - czy została spisana jakaś unijna norma sprawdzająca, czy dany dźwięk gwizdka nie odbiega od norm i można go dopuścić do masowej sprzedaży? Pewnie nie, a szkoda, bo tak właśnie powinno być. Wtedy bowiem niemożliwe byłoby to, co przydarzyło się mi.

Kiedy bowiem mój nowy, wspaniały, wymarzony czajnik, zagotował swoją pierwszą wodę, przeszły mnie ciarki. Moje uszy usłyszały dźwięk, który brzmiał jak miauczenie kota, który kona w straszliwych męczarniach. A potem gwizd zmienił się na taki, który przywodzi na myśl wycie wiatru w horrorach o nawiedzonych domach. Nie wiedziałam, czy wyłączyć gotowanie się wody, czy może schować się gdzieś i zadzwonić po pogromców duchów lub jakiegoś egzorcystę.


Teraz już rozumiem, czemu cena czajnika była taka niska. A może egzemplarz, który kupiłam, jest nawiedzony? Mam nadzieję, że jednak nie. I że kiedyś przywyknę do tego gwizdu.

Jednakże - rany Julek! Nigdy nie przypuszczałam, że coś tak neutralnego i nudnego, jak czajnik, może być tak bardzo creepy.


źródło obrazka: kafcom.platforma.ab.pl (przy czym, to nie jest czajnik, który kupiłam - może ten ze zdjęcia gwiżdże normalnie?)

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...