Walentynki. A ja jestem sama. Znowu. I zastanawiam się, czemu tak się, do diaska, dzieje? W końcu nie jestem ani brzydka, ani głupia. Do ideału co prawda sporo mi brakuje, ale jednocześnie daleko mi do osoby, która odstraszałaby płeć przeciwną.
A mimo to - jestem singlem.
I tak sobie teraz, będąc w tym walentynkowym nastroju myślę, że może to nie do końca moja wina? Może to z wami, facetami jest po prostu coś nie tak?
Dawniej po ziemi chodzili prawdziwi mężczyźni. Przystojni, szarmanccy. Dżentelmeni, którzy nie wstydzili się poprosić dziewczyny do tańca, a jeśli godność damy ich serca została urażona, nie bali się stanąć do pojedynku, by walczyć o honor swojej wybranki. Stuprocentowi mężczyźni. Tacy, jak z tego obrazka:
Ilustracja z 19 numeru Światowida, z 1934 roku. źródło: Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa |
Spójrzcie tylko na niego: wigwam rozbije, antylopę na obiad upoluje. Czy nie byłoby wspaniale mieć takiego faceta u boku?
Cóż... po dłuższym namyśle dochodzę do wniosku, że chyba jednak nie. Bo istniałoby duże prawdopodobieństwo, że taki gość zamiast zabrać mnie na romantyczną kolację (no wiecie: świece, namiot i udziec antylopy pieczony nad ogniskiem), dużo częściej wysyłałby mi telegram o treści:
Kochanie, nie dam rady się z tobą spotkać. STOP. Wybrałem się z kumplami na safari do Afryki. STOP. Wrócę za miesiąc. STOP.
Nie, chyba jednak przedwojenny myśliwy a la Clark Gable nie byłby facetem w moim stylu.
Gdzie więc szukać prawdziwego mężczyzny? Hmm, może jednak nieco zapędziłam się ze stwierdzeniem, że dziś tacy już nie chodzą po Ziemi. Bo w końcu kto nie potrafiłby zawrócić dziewczynie w głowie bardziej, niż współcześni, filmowo-komiksowi bohaterowie?
Nie, chyba jednak nie! Cofam to, co napisałam akapit wyżej!
Prawda jest taka, że nigdy nie szukałam księcia z bajki, superbohatera lub innego stuprocentowego mężczyzny. Ale tak sobie nieraz myślę, że to może panowie mają jakieś kompleksy? Bo naoglądają się Iron Mana lub innego Indiany Jonesa, a potem spoglądają na siebie i myślą: „klata jak u skrzata, a zamiast sześciopaku, na brzuchu tylko mięsień piwny, no i jeszcze kasy brak, więc nie, na pewno nie będę atrakcyjny dla tej laski, która siedzi w autobusie obok mnie”. Uwierzcie mi, my dziewczyny nie mamy tak wysokich wymagań, jak myślicie. Wystarczy, że uśmiechniecie się i zagadacie. I wtedy świat stanie się lepszy, a liczba singli i singielek znacznie się zmniejszy.
Wesołych Walentynek! Wszystkim, zarówno tym, którzy chodzą parami, jak i w pojedynkę. :)
To jest tak, pamiętaj, jak w lesie deszczowym tropikalnym - oni się boją ciebie bardziej niż ty ich. True story.
OdpowiedzUsuńTe pary które mijasz co dzień,idąc przez miasto.Uważasz że są udane bo po prostu są,istnieją?Jaka to sztuka być razem i włazić sobie bez końca na głowy.Do tego mieć czelność,uważać to za miłość.Ci którzy samotność uznali za stan przeklęty.Więc w strachu przed burzą,popadli w ucieczkę i swe zgubne ramiona.Licząc na schronienie,pod drzewem na środku pola.Ty pytasz o prawdziwych mężczyzn,on pyta o prawdziwe kobiety.Ja zaś o prawdziwe związki.
OdpowiedzUsuńOjej, to brzmi strasznie poważnie. A przecież ten wpis miał być zupełnie nie na serio. ;)
OdpowiedzUsuńFilm jest świetny...genialne.
OdpowiedzUsuńSam ostatnio sporo czytałem na temat.
http://www.slate.com/articles/news_and_politics/foreigners/2009/06/the_herbivores_dilemma.html
Samotni single to odpowiedź na te wszystkie bzdurne teksty o byciu romantycznym i te wszystkie szajsy post Froydowskie.
Samotne matki wychowują dziś w całym świecie zindustrializowanym metroseksualnych chłopcząt. Tak już jest. Szczerze mam sam już kobiety gdzieś. Po co i na co skoro liczy się tylko to czego ona chce, i nie ma porozumienia.