i inne głupoty

poniedziałek, 28 maja 2012

Rowerowo: Niepoczytalni Odjazdowi Bibliotekarze

Przebywam w Krakowie już prawie sześć lat, ale jeszcze ani razu nie wzięłam udziału w rowerowej masie krytycznej. Powodów było kilka i były one naprawdę różne, ale żeby się nie rozpisywać na ten temat sprowadźmy je wszystkie do jednego, czyli do mojego lenistwa.

Również za sprawą lenistwa niezbyt chciało mi się jechać na Odjazdowego Bibliotekarza, ale ponieważ pogoda była ładna i kilku moich znajomych zapowiedziało, że też się zjawi - nie miałam wyjścia, wsiadłam na rower i pojechałam.


Lenistwem nie było jednakże spowodowane to, że o rowerowym rajdzie bibliotekarzy piszę wam ponad tydzień po całej imprezie. Po prostu czekałam, aż w sieci pojawią się jakieś fajne materiały z tego wydarzenia, żeby je wam pokazać. Niestety na oficjalną notkę na stronie Odjazdowego Bibliotekarza do tej pory się nie doczekałam i nie mam pojęcia kiedy (i czy w ogóle?) takowa się pojawi. Ale mniejsza o to.


Istnieją dwa rodzaje bibliotekarzy. Tacy w negatywny sposób stereotypowi. I tacy, którzy podchodzą do swojej pracy z pasją i jednocześnie odpowiednim dystansem. I to właśnie ten drugi typ bibliotekarzy przybył w sobotnie popołudnie, na rowerach pod Bibliotekę Pedagogiczną w Krakowie.

Atrakcji było sporo, a nagrody mógł wygrać niemal każdy, kto tylko zgłosił się do zawodów. Mnie samej udało się zgarnąć książkę oraz kilka drobniejszych upominków.

Gdy w końcu wszyscy rowerzyści pojedli (pomarańcze), popili (sok pomarańczowy) i powymieniali się rowerowymi doświadczeniami, nastąpił kulminacyjny punkt programu, czyli wycieczka do Tyńca.

Tą trasę znam niemalże na pamięć, bo jechałam nią już co najmniej kilkanaście razy. Bałam się więc, że może być nudno. Ale - nic z tego!


Przede wszystkim mieliśmy eskortę (!) w postaci pana policjanta (który niestety nie do końca wpasował się w akcję i przyjechał na motorze, a nie rowerze). Czy potraficie sobie wyobrazić jakie to fajne uczucie, gdy ktoś wstrzymuje dla ciebie - rowerzysty - cały ruch samochodowy? Uwierzcie mi, że zajebiste! I jakby tego było mało, wszyscy odjazdowi bibliotekarze dzwonili dzwonkami od rowerów jak szaleni, by każdy na ulicy wiedział, że jedziemy.

Przy okazji znalazłam rozwiązanie na problem, który został poruszony w trakcie dnia książki. Jak bezpiecznie czytać, podczas jazdy na rowerze? To proste - wystarczy jechać w tandemie. Podczas wycieczki do Tyńca udało się nam pobić rekord w tej dziedzinie. Nie wiem co prawda, czy Guiness został o naszym wyczynie powiadomiony, ale mniejsza o to.


Obiecałam zdjęcia i oto one:


http://www.rajska.info/o-bibliotece/fotogalerie/odjazdowy-bibliotekarz-2012.html

Bibliotekarze z biblioteki na Rajskiej okazali się nie tylko odjazdowi, ale także błyskawiczni, bo zamieścili fotki z imprezy już dzień po całym wydarzeniu. Dziękuję!

A poza tym ktoś zmontował bardzo sympatyczny filmik. O, taki:



Choć specjalnie nie pchałam się przed obiektyw, to zostałam uwieczniona zarówno na kilku zdjęciach, jak i na filmie. Więc jeśli dokładnie się przyjrzycie, to może mnie zobaczycie.

I już zupełnie na koniec - obrazek ode mnie, z cytatem, który po raz pierwszy usłyszałam właśnie w trakcie Odjazdowego Bibliotekarza, i który niezmiernie mi się spodobał:



Jedyne, czego mi zabrakło na całej akcji to koszulek. Takich ładnych, pomarańczowych, z napisem „Odjazdowy Bibliotekarz”. Podobno wszystkie świstnęli w Warszawie i Poznaniu. Jeśli czyta ten wpis ktoś, z tamtych okolic proszę - za rok zostawcie kilka koszulek dla Krakowa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...