i inne głupoty

środa, 18 stycznia 2012

Prawo i Piraci: Gdy prawo przestaje bronić wolności...

Dzisiaj z internetu zniknęła angielska wersja Wikipedii. Dlaczego tak się stało? Czy padły im serwery? Czy twórca Wikipedii strzelił focha z powodu tego, że za mało osób odpowiedziało na jego apel i wpłaciło kasę na encyklopedię?

Nie, nic z tych rzeczy. Wikipedia została wyłączona na 24 godziny po to, by przemówić do rozumu amerykańskim politykom, którzy planują wprowadzić w USA ustawę Stop Online Piracy Act.



Dzielni ludzie rządzący w Waszyngtonie uwolnili już świat od takich drani jak Hussain i Bin Laden. Niestety z racji tego USA musiało znaleźć sobie nowego wroga, przeciw któremu mogłoby toczyć krucjatę mającą na celu uratowanie naszej cywilizacji oraz w ogóle - całego wszechświata. I w związku z tym strzeżcie się moi mili, albowiem wspaniały rząd Stanów Zjednoczonych postanowił tym razem wziąć na celownik was - internautów.


Kiedy jakiś czas temu we Francji postanowiono wprowadzić prawo, na mocy którego piratom miał być odcinany dostęp do sieci (w końcu nie wiem, czy prawo to weszło w życie, ale mniejsza o to) - myślałam, że to najcięższe działa jakie można było wytoczyć przeciw internautom.

Niestety Amerykanie musieli udowodnić światu, że potrafią więcej od Francuzów. Dziś przeczytałam co prawda, że prace nad ustawą Stop Online Piracy Act (SOPA) ustały, ale znając upór polityków - za jakiś czas mogą one być wznowione i - o zgrozo - ostatecznie, po kilku poprawkach SOPA może nawet zostać wprowadzona w życie.


Ale o co w ogóle tyle krzyku? Już wyjaśniam. Otóż wspomniana wyżej ustawa ma na celu walkę z piractwem internetowym i na jej mocy rząd USA mógłby wyłączyć każdą stronę internetową, na jakiej pojawiły by się jakiekolwiek materiały łamiące prawo autorskie.

Najprościej i najbrutalniej rzecz ujmując dzięki tej ustawie Stany Zjednoczone mogłyby cenzurować internet... na całym świecie.

Brzmi strasznie? To teraz odpowiedzcie sobie jeszcze na pytanie - ile znacie stron internetowych, które w żaden sposób nie łamią praw autorskich? Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że gdyby SOPA weszła w życie, i gdyby USA przeprowadziło internetową czystkę, to jedynymi witrynami, jakie by się ostały, były by oficjalne strony rządów, różnego rodzaju organizacji oraz innych tym podobnych instytucji... Choć część z nich pewnie także zostałaby usunięta.


Gdyby SOPA weszła w życie, USA mógłoby zamknąć KAŻDĄ stronę internetową łamiącą prawo autorskie w jakikolwiek, nawet najmniejszy sposób. Na mocy ustawy zatwierdzonej w kraju, którego nie jestem obywatelką i w którym nawet nigdy nie byłam - jakiś urzędnik mógłby dla przykładu zablokować dostęp do moich Dyrdymałów Filmowo-Serialowych. Dlaczego? Bo do prawie każdej notki dołączam plakat i zwiastun filmu, czasem także jakiś screen, a nie mam prawa na ich wykorzystywanie. Ba - co jeszcze gorsze - we wpisach używam także tytułów filmów, a przecież na ich używanie także nie mam pozwolenia (nie wiem co prawda, czy tytuły są chronione prawem autorskim, ale znając Amerykanów - pewnie powiedzieliby, że tak).

Ale pójdźmy jeszcze dalej w tych rozważaniach. Powiedzmy, że moja przyjaciółka Kasia postanowiłaby któregoś dnia opublikować swoją powieść w internecie. Co na to SOPA? Hmm, w paru miejscach Kasia użyła fragmentów różnych piosenek. Co prawda zrobiła to w formie cytatu, ale czy miała do tego prawo, czy zapytała się kogoś o zgodę. Nie. Strona z powieścią Kasi też mogłaby dostać od USA bana.

Ale pojedynczy internauci z tego typu problemami zmagają się już od dawna. Praktyki takie, jak na przykład usuwanie filmików lub nawet całych kont z YouTube nie są niczym nowym. Ale co robią osoby, które zostały potraktowane w taki sposób? Wzruszają ramionami i zakładają na YT nowe konto albo pokazują serwisowi środkowy palec i przepisują się w inne miejsce.


SOPA mogłaby jednak karać nie tylko pojedynczych ludzi, ale całe serwisy.

Weźmy chociażby takie fora internetowe. Wystarczyłoby, że ktoś użyłby jako awatarka grafiki będącej kadrem z jakiegoś filmu lub też - umieścił w jakimś temacie linka do piosenki, która bardzo mu się spodobała. Takie zachowania łamią prawa autorskie - ban!

A co z internetowymi gigantami? Prawda jest taka, że urzędnik działający na mocy SOPA nie patyczkowałby się z zamykaniem moich Dyrdymał Filmowo-Serialowych. Zamknąłby całego bloggera, tłumacząc się tym, że spory odsetek umieszczanych na nim treści łamie prawo autorskie. Podobny los spotkały każdy inny serwis blogowy, każdą stronę oferującą hosting obrazków lub plików, każdą witrynę, na której można byłoby umieszczać filmy i muzykę.

Dzięki SOPA rząd USA mógłby zamknąć strony takie, jak YouTube, Facebook, Tumblr, Wikipedia, na upartego dranie mogliby się doczepić nawet do samego Google'a.


A w imię czego to wszystko? W imię ochrony praw autorskich i dbania o interesy twórców dzieł? Nie, nie bądźcie naiwni. Za wszystkim stoją lobbyści wynajęci przez studia muzyczne i filmowe oraz wydawców.

Sami artyści zdają sobie sprawę z tego, że sieć wcale nie jest dla nich zagrożeniem. Wręcz przeciwnie - sprzyja ona promocji ich twórczości. Na dodatek - wielu z nich odkrywa, że za dzięki internetowi mogą dotrzeć do odbiorców bez pomocy pośredników, przez co sami zyskają więcej. Książkę może dziś w internecie opublikować każdy. Podobnie muzyk - jeśli nagra dobrą płytę, to ta w sieci sprzeda się sama - bez pomocy pośredników, którzy zgarną ponad połowę dochodów.


Czym więc tak naprawdę będzie Stop Online Piracy Act? Ustawą stworzoną dla dobra twórców? W żadnym wypadku. Będzie prawem, które uzależni nas wszystkich - zarówno twórców, jak i użytkowników ich dzieł, od kilku amerykańskich korporacji. Czy na tym naprawdę polega wolność? I czy ktokolwiek ma prawo tworzyć taką ustawę?

Choć zabrzmi to niewiarygodnie, losy naszej cywilizacji niestety naprawdę spoczywają teraz w rękach Stanów Zjednoczonych. Szkoda tylko, że tym razem to Amerykanie są tymi złymi, którzy walczą przeciwko wolności.


Sama niewiele mogę w tej kwestii zrobić. Pozostaje mi tylko trzymać kciuki za to, by urzędnicy z Waszyngtonu zmądrzeli i zostawili zarówno sieć, jak i internautów w spokoju.

A jak cała sprawa skończy się naprawdę? Nie wiem. Ale mam nadzieję, że koniec świata w grudniu nie będzie spowodowany przez SOPA.

2 komentarze:

  1. @jakiś urzędnik mógłby dla przykładu zablokować dostęp do moich Dyrdymałów Filmowo-Serialowych.

    No nie zupełnie, przynajmniej wg. tej wersji, którą czytałem w listopadzie (może się rozwinęła?). To posiadacz naruszonego prawa autorskiego, np. studio filmowe, może się zwrócić TYLKO do pośrednika, takiego jak firma udzielająca reklam, bank kredytowy czy wyszukiwarka internetowa (muszą być amerykańskie) o zaprzestanie współpracy z serwisem naruszającym prawa. Pośrednik dostaje 5 dni na zastosowanie się do żądania, w razie odmowy sprawa automatycznie trafia do sądu, ale to prywatni przedsiębiorcy są w procesie stronami. Right-holder może też się w ten sposób zwrócić do dostawcy internetowego w USA, np. AOL, o zablokowanie swoim klientom dostępu do twojej strony, ale to tak samo dotyczy na razie USA, a poza tym wydaje się jałowe, bo powód musiałby się zgłaszać do wszystkich dostawców internetu, których jest miliard. I teraz trudno sobie wyobrazić, żeby pod naporem zażaleń padł googl albo facebook, bo ich właścicieli i współpracowników stać na pomoc prawną, więc tu sieciowa histeria jest przesadzona, ale problem z SOPA jest taki, że można nim skutecznie wytłuc małe przedsiębiorstwa internetowe i start-upy, dlatego tak się cieszą kompanie, które na oko nie mają nic wspólnego z prawami autorskimi, jak koncerny farmaceutyczne, kosmetyczne.

    gawith.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że może to, co napisałam jest nieco przesadzone. Nawet specjalnie wyolbrzymiłam pewne rzeczy. Ale zrobiłam to właśnie po to, by ludzi przestraszyć - bo gdybym wyjaśniła wszystko tak, jak ty to zrobiłeś w komentarzu, to pewnie nikt by się nie przejął.

      Poza tym z tego, co mi udało się przeczytać - wszyscy naprawdę powinniśmy się bać SOPA.

      A na temat samej ustawy przeczytałam między innymi TUTAJ i TUTAJ.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...