i inne głupoty

poniedziałek, 20 maja 2013

Rowerowo: Największy wróg rowerzysty

Czy chodzi tutaj o kierowcę samochodu? Rozsądek być może podpowiada wam, że tak. Wszak w konfrontacji z autem, rowerzysta jest niemalże bez szans. Należy jednak pamiętać, że rowerzyści boją się kierowców, a kierowcy rowerzystów. Kolarz wie, że po bliskim spotkaniu z samochodową karoserią może skończyć jako mamałyga. A kierowca zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli przerobi rowerzystę na mamałygę, będzie miał z tego powodu wyrzuty sumienia do końca życia. O groźbie pójścia do więzienia już nie wspominając. Właśnie dzięki tej świadomości obydwóch stron, kierowcy i kolarze uważają na siebie nawzajem, omijają szerokim łukiem i starają nie wchodzić sobie w drogę.

Kto jest więc największym wrogiem rowerzysty? Moim zdaniem: piesi.

Zanim jednak oburzycie się z powodu tego, co napisałam wyżej, pozwólcie że wyjaśnię wam, dlaczego tak myślę.


Powód pierwszy: CHODNIKI

Myślicie, że rowerzyści specjalnie jeżdżą po chodnikach, w celu zapewnienia sobie lepszych wrażeń? Uwierzcie mi to ostatnie miejsce, po którym chcieliby jeździć... zaraz po kilkupasmowej jezdni pełnej rozpędzonych samochodów. Co prawda czasem znajdują się szaleńcy, którzy taką drogę wolą bardziej od chodnika. Ale większość kolarzy bardziej ceni sobie własne życie oraz bezpieczeństwo. A bezpiecznie w takiej sytuacji jest tylko na chodniku.

Czy to zgodne z prawem? Może was do zdziwi, ale tak! Jeśli dozwolona prędkość na drodze jest większa, niż 50km/h to rowerzysta ma prawo jechać po chodniku. Tyle, jeśli chodzi o teorię. A jak to się ma w praktyce?


Kraków, Aleja Trzech Wieszczy. Jedna z głównych arterii miasta. Typowa droga, o której wspomniałam wyżej: od dwóch do trzech pasów ruchu, samochodów co nie miara, ograniczenie prędkości 70km/h, ale jeżeli nie ma korków, ludzie jeżdżą tamtędy znacznie szybciej. Stłuczki są na porządku dziennym. W godzinach szczytu aż czuć unoszącą się wokół nerwową atmosferę. Bojno tamtędy jeździć autem, a co dopiero rowerem. Dlatego większość rowerzystów wybiera chodnik.

Jeśli chodzi o mnie, to na chodniku wyznaję zasadę, że jestem tam tylko gościem. Nie jeżdżę zbyt szybko. Nie używam dzwonka. A kiedy jakiś pieszy zastąpi mi drogę tak, że nie mam jak przejechać, mówię grzecznie „przepraszam”, a potem „dziękuję”. Większość przechodniów jest w porządku. Ignoruje moją obecność lub schodzi mi z drogi. Ale co jakiś czas zdarzy się mądrala, który krzyknie „gdzie się pcha z tym rowerem, tu jest chodnik”. Raz czy dwa zostałam nawet zwyzywana do głupich kurw.

Tak wiem, to wszystko świadczy tylko i wyłącznie o kulturze tamtych osób. Niemniej jednak, za każdym razem krew mnie zalewa, gdy słyszę takie słowa. I humor mam popsuty do końca dnia.


Wniosek: z powodu nieznajomości przepisów piesi mają zły wpływ na zdrowie psychiczne rowerzystów.


Powód drugi: ŚCIEŻKI ROWEROWE

Rowerzysta na chodniku jest zły. A pieszy na ścieżce rowerowej - na porządku dziennym. Większość pieszych zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że ścieżki rowerowe należy traktować podobnie jak jezdnie samochodowe. To znaczy - nie wolno wchodzić na nie bez powodu. A jeśli już, to trzeba zachować przy tym szczególną ostrożność i rozejrzeć się na boki. Zwłaszcza, że rowery, w odróżnieniu od samochodów są bezgłośne, więc przechodzenie przez ścieżkę rowerową „na słuch” może skończyć się niedobrze. I to zarówno dla pieszego, jak i kolarza, bo przecież w wyniku zderzenia z pieszym rowerzysta także może porządnie się połamać. Ale większości pieszych zupełnie to nie przeszkadza i ścieżkę rowerową traktują jako przedłużenie (rozszerzenie?) chodnika.

Niedawno do użytku mieszkańców Krakowa oddano Kładkę Ojca Bernatka. Po jednej stronie przęsła mostu jest przejście dla pieszych, po drugiej: dla rowerzystów. Rowerzyści jeżdżą swoją stroną. Piesi chodzą obydwoma. A na dźwięki dzwonków rowerzystów oraz ich upomnienia odpowiadają, pokazując środkowy palec.


I jeszcze sytuacja z życia wzięta. Jadę sobie ostatnio ścieżką rowerową nad Wisłą, a tu nagle facet idący obok deptakiem, zupełnie bez ostrzeżenia skręcił w lewo, prosto pod mój rower. Szczęśliwie wyhamowałam, ale naprawdę niewiele brakowało. A co by było, gdybym nie zdążyła?

Powtórzę jeszcze raz, bo to ważne. Gdy pieszy wpada pod samochód, w aucie wgniata się karoseria. Ale samemu kierowcy nie dzieje się krzywda. Ale gdy pieszy wpada pod rower - kolarz spada ze swojego pojazdu i twardo ląduje na ziemi, przez co koniec końców, może wyjść z całego wypadku tak samo połamany, jak pieszy. A nawet bardziej.


Wniosek: z powodu swojej bezmyślności i nieprzestrzegania przepisów piesi mogą mieć zły wpływ na zdrowie fizyczne rowerzystów.


Nie rozpatrujmy jednak problemu zero-jedynkowo

Nie wszyscy piesi są źli. Jak już pisałam, większość z nich toleruje moją obecność na chodniku. Wspomniany pan, który wszedł mi pod koła po wszystkim grzecznie przeprosił.

Nie twierdzę także, że sama zawsze zachowuję się wzorowo. Zdarza mi się, że gdy czasem idę gdzieś „z buta” zapomnę się i pójdę tak, jak zwykle jeżdżę, czyli ścieżką rowerową.

Wiem także o tym, że czasem zdarzają się rowerzyści, którzy zachowują się karygodnie. I przykładowo jadąc po chodniku z zawrotną prędkością, urządzają sobie slalom pomiędzy pieszymi.


Nie napisałam tego tekstu po to, by kogoś nim wkurzyć. Chciałam po prostu zwrócić wam uwagę na to, z czego sami być może nie zdajecie sobie sprawy. Bo rowerzyści mają ciężkie życie. Na drogach ich nie chcą, na chodnikach też nie, a ścieżki rowerowe wcale nie należą do nich. A naprawdę nie trzeba dużo, by poprawić im humor. Wystarczy, że wy, piesi, okażecie nieco zrozumienia i kultury. A także, że będziecie chodzili przez miasto nieco bardziej rozważnie (i uważnie).


Jeśli więc następnym razem po chodniku obok was przemknie rowerzysta, nie przeklinajcie go. A jeśli już musicie kogoś zhejtować, polecam miejskich urzędników, którzy nie dali spotkanemu przez was kolarzowi możliwości podróżowania po ścieżce rowerowej.


źródło obrazka z początku wpisu: luv2cycle.blogspot.com

1 komentarz:

  1. Piesi na drodze dla rowerów są wkurzający. Ja mam dla nich specjalnie przeznaczoną trąbkę :)

    Padre

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...