i inne głupoty

czwartek, 3 stycznia 2013

Technologika: Bez sieci?

Jeden z moich ulubionych krakowskich vlogerów, Krzysztof Gonciarz postanowił przeprowadzić na samym sobie eksperyment naukowy i na cały miesiąc odciąć się od dostępu do internetu.

Pomysł Gonciarza jest bardzo ciekawy i trzymam kciuki, żeby udało mu się pozostać w stanie offline do końca stycznia. Ale jednocześnie tak się zastanawiam, czy w dzisiejszym świecie całkowite niekoszystanie z internetu jest w ogóle możliwe?


Gdzie jest internet? W przeglądarce internetowej, czasem też w smartfonach. A czym jest korzystanie z internetu? Wchodzeniem na wszelakie strony www, sprawdzaniem poczty e-mail oraz korzystaniem z komunikatorów sieciowych.

Zatrzymajmy się na moment przy tych ostatnich. Skype jest komunikatorem internetowym. Jeśli odłączymy nasz komputer z sieci, program ten stanie się bezużyteczny. Ale gdybyśmy zamiast tego odpięli kamerę internetową i zaczęli komunikować się ze znajomymi tylko głosowo, korzystanie z tego programu niczym nie różniłoby się od zwykłej rozmowy telefonicznej. Owszem, nasze słowa byłyby przekazywane inaczej, niż za pomocą kabla telefonicznego (no chyba, że używalibyśmy modemu), a my nie trzymalibyśmy przy uchu słuchawki. Ale poza tym nie byłoby żadnych większych różnic.

Podobnie z resztą sprawy mają się w przypadku słuchania radia internetowego. Audycja w nim nadawana będzie brzmiała tak samo, jak w analogowym odbiorniku. Zmieni się tylko sposób przesyłu danych - z fal radiowych na internetowe bity.

Czy więc korzystanie ze Skype'a (lub innych jemu podobnych komunikatorów) oraz słuchanie internetowych radiostacji można zaliczyć do korzystania z sieci?


Ale ugryźmy ten problem z nieco innej strony. Powiedzmy, że w żaden sposób sami, bezpośrednio nie korzystalibyśmy z dobrodziejstw internetu. Jednak wciąż mielibyśmy do niego podpięty komputer. Czy wiecie ile z programów, które używacie łączy się z siecią? Nie znam w tym wypadku danych statystycznych, ale idę o zakład, że będzie tego jakieś 99 procent.

I w takim wypadku, pomimo internetowej abstynencji, tak naprawdę wciąż korzystalibyśmy z zasobów sieci.


Chcemy bardziej odciąć się od internetu. Wyłączamy (lub wyrzucamy) komputer, telefon komórkowy i na wszelki wypadek także telewizor oraz odtwarzacz DVD - bo jak wiadomo, te ostatnie coraz częściej także pobierają dane z sieci. Przez chwilę czujemy ulgę, ale później robimy się głodni. Lodówka pusta, cóż więc począć - trzeba wyjść na miasto, na zakupy.

W sklepie płacimy kartą, czyli de facto używamy internetu. Postanawiamy więc przesiąść się na gotówkę. No dobrze, ale skąd ją weźmiemy? Z bankomatu, z banku? Bez względu na co się zdecydujemy, bezpośrednio skorzystamy z internetu, bo bez niego wypłata pieniędzy byłaby niemożliwa.

Ale nawet, jeśli posiadamy przy sobie papierowe banknoty - jak myślicie, co się stanie, gdy pani w supermarkecie nabije nasze zakupy na kasę? PIK i na komputerze w głównym zarządzie tej sieci sklepów, gdzieś wiele kilometrów dalej, zmieni się stan magazynowy. Właśnie skorzystaliśmy z internetu po raz kolejny.

Wychodzimy z powrotem na ulicę. Ile kamer monitoringu miniemy po drodze? I z ilu z nich obraz będzie przekazywany przez internet gdzieś dalej?


W końcu docieramy do domu. Do tego bezpiecznego miejsca, które udało się nam uwolnić od sieci. Ale czy na pewno? Nasz sąsiad zapewne posiada router z WiFi, a gdzieś na pagórku, na horyzoncie stoi nadajnik sieci komórkowej. Możemy nie korzystać z internetu, ale co z tego, skoro bity z danymi, za pośrednictwem fal radiowych nie tylko wciąż będą nas otaczać, ale wręcz przenikać przez nasze ciało. Gdyby się więc uprzeć, można by stwierdzić, że w bardzo dosłowny sposób, fizycznie wciąż jesteśmy w internecie.


Wspomniana we wstępie akcja Krzyśka Gonciarza ma na celu przede wszystkim pokazanie, że w dzisiejszych czasach, pomimo wszechobecnej digitalizacji, wciąż można normalnie funkcjonować, będąc offline. A przy okazji ma zwrócić uwagę na to, jak dużo czasu ucieka nam i jak wiele innych rzeczy tracimy tylko dlatego, że wciąż i wciąż zerkamy do internetu.

Naprawdę podoba mi się pomysł Gonciarza. Ale jednocześnie zastanawiam się, czy w obecnej chwili, bez uciekania do jakiejś niedostępnej dla nikogo głuszy, możliwe jest funkcjonowanie całkowicie bez sieci. I wydaje mi się, że pełną „bezinternetowość” byłoby niezwykle trudno osiągnąć. O ile w ogóle byłoby to możliwe.


źródło obrazka: blog.timesunion.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...