i inne głupoty

niedziela, 13 kwietnia 2014

Głupie Dyrdymalenie: Ona

Nie mam weny. Brak mi czasu. Jestem leniem. Dopadło mnie zimowe zniechęcenie. I wiosenne roztargnienie. Znacie wszystkie moje wymówki na pamięć, prawda? Ostatnio jednak, do długiej listy spraw, które powodują, że zalegam z pisaniem, doszła jeszcze jedna. Tak się bowiem składa, że od nieco, ponad miesiąca posucha na blogu to JEJ wina. I to właśnie o niej będzie mój dzisiejszy wpis.


Postanowiłam, że po tym, jak wyprowadzi się mój współlokator, kupię sobie jakieś zwierzątko. Współlokator miał mieszkać u mnie do czerwca, jednakże wyprowadził się w marcu. Co właściwie nie było złe, bo był on osobą tak dziwną, że nieraz korciło mnie, by napisać o nim na blogu. Ale ponieważ to nieładnie obgadywać innych za ich plecami, taki wpis nigdy nie powstanie.

Wracając jednak do dzisiejszego tematu. Z racji tego, że współlokator zniknął z mojego życia już teraz, mogłam wcześniej skombinować sobie jakieś zwierzątko.


Marzyłam o psie (i wciąż marzę). Ale ponieważ od poniedziałku do piątku przebywam średnio dziesięć godzin poza domem, wiedziałam, że skazałabym takiego zwierzaka na straszną samotność. Co byłoby bardzo nie fair z mojej strony. Kot byłby jak ulał, bo podobno dobrze znosi brak towarzystwa. Problem w tym, że na koty jestem uczulona, więc ten gatunek zwierzaka także odpadał. Gady i rybki nie wchodziły w grę, bo raczej trudno się z nimi zaprzyjaźnić. Kanarek? Nie mam zielonego pojęcia, jak (i czy w ogóle) takiego ptaszka dało by się oswoić. Poza tym gołębie na balkonie doprowadziły do tego, że nie lubię niczego, co jest opierzone.

Po dłuższej kalkulacji wyszło mi więc, że jest tylko jedno zwierzątko, z którym będę w stanie się dogadać. I tak stałam się właścicielką takiego oto potworka:




Tak, oczy was nie mylą. To jest szczur. I zwie się Mysza.

Wiem, co powiecie (bo wszyscy tak mówią) - imię wprowadzające w błąd, mało oryginalne i dziwaczne. Ale gońcie się, to mój szczur i mogę go nazywać, jak mi się podoba.


No dobrze, ale jak szczur się ma do ilości wpisów na blogu? Ano tak, że zwierzątko nie pełni funkcji dekoracyjnej, na zasadzie: siedź w klatce i ładnie wyglądaj. To stworzenie bardzo towarzyskie. Wymaga, by poświęcać jej cały swój czas i uwagę. I najlepiej non stop drapać za uchem. Dlatego też po powrocie z pracy, zamiast - jak wcześniej - odpalić komputer, zajmuję się Myszą. Niczego nie piszę, bo bawię się ze szczurem.

Więc teraz już wiecie. To nie brak weny lub czasu. Ani też lenistwo, zniechęcenie lub roztargnienie. To po prostu jej wina. Ale jakoś mnie to wcale nie przeszkadza.

2 komentarze:

  1. Ale, ale, imię chyba nie może być jednocześnie dziwaczne i mało oryginalne? Dla mnie te pojęcia się wykluczają ;) Mysza jest śliczna, mam nadzieję, że ją kiedyś poznam.
    pozdr
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @imię chyba nie może być jednocześnie dziwaczne i mało oryginalne

      To był taki skrót myślowy. Chodziło mi o to, że część osób stwierdza, że imię Mysza jest dziwaczne, a inni, że mało oryginalne.
      Pozdrawiam!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...